Stellantis. Amerykańsko-Europejski mariaż sukcesem!
Pozostajemy w strefie Europy zachodniej, która w 2021 roku wraz z amerykańskim udziałem stworzyła czwarty co do wielkości koncern samochodowy. Mowa oczywiście o grupie Stellantis, która łączy amerykańsko-włoską spółkę FCA oraz francuską grupę PSA. Niedawno minął rok od powstania koncernu i spółka upubliczniła pierwsze wyniki finansowe, które można zestawić z wartościami początkowymi mariażu. Te jak się okazuje, napawają optymizmem i pozwalają jaśniej spojrzeć w przyszłość. Mimo bardzo trudnego czasu dla branży, borykającej się z problemem półprzewodników oraz niepewną sytuacją pandemiczną, przychód netto firmy wzrósł do 152 mln euro. Zysk netto to już 14,3 mld euro. Wynik stanowi trzykrotność względem zysków z poprzedniego roku. Przy marży wynoszącej prawie 12% (dokładnie 11,8%) firmie udało się też odnotować zysk operacyjny na poziomie 18 mld euro. To wynik, który jest 2 razy większy niż rok temu.
Szczególnie ciekawym jest dla nas fakt, że w Europie udział pojazdów z grupy Stellantis wyniósł, aż 33%. Najpopularniejszym modelem okazał się Peugeot 208. Mimo wielkiego udziału w rynku europejskim, jeszcze lepsze wyniki spłynęły do firmy z Ameryki Południowej, gdzie grupa Stellantis zajęła pierwsze miejsce pod względem sprzedaży pojazdów użytkowych – prawie 31% wprowadzonych pojazdów na tamtejsze rynki, pochodziło z francusko-włosko-amerykańskiej spółki.
Jak się okazuje Stellantis nie próżnuje i mocno dba o swoje portfolio – co nie wydaje się być takie oczywiste, przy takiej ilości marek. Tylko w 2021 roku powstało 10 nowych modeli. Nowości pojawiły się w stajniach Citroena, Fiata, DS, Jeepa, Maseratti oraz Opla. Firma przedstawiła też dalsze plany rozwojowe ze swojej strategii do 2030 roku.
Carlos Tavares, prezes spółki Stellantis oznajmił, że globalna sprzedaż pojazdów niskoemisyjnych wyniosła w 2021 roku 388 tysięcy. Oznacza to zmianę o 160% w stosunku do roku 2020. Plan Stellantis zakłada dalsze, potężne inwestycje w elektromobilność firmy. Tavares zapowiada, że firma przeznaczy 30 mld euro na rozwój technologii związanej z wykorzystaniem akumulatorów elektrycznych. Oprócz tego do 2030 roku portfolio spółki ma mieć 75 aut w pełni elektrycznych. Co ciekawe do końca dekady z rynku europejskiego mają również zniknąć wszystkie modele spalinowe koncernu. Spalinówki Stellantis doczekają „ostatecznego wyginięcia” za oceanem, gdyż koncern zakłada, że udział elektryków w USA do 2030 roku, będzie wtedy na poziomie 50%.
W sprawozdaniu „Dare Forward 2030”, prezentowanego przez Tavares’a pojawia się też aspekt dalekiego wschodu. Model Chiński, choć jest kuszący i bardzo dochodowy ma być oparty o niewielkie posiadanie aktywów. Oznacza to tyle, że Stellantis, chce wykorzystać głównie potencjał produkcyjnych firm trzecich, zachowując tylko jedną własną fabrykę na tamtym rynku. Mimo takiego planu, analitycy zakładają, że obroty z największego rynku na świecie wyniosą około 20 mld euro i będą stanowić około 7% całego obrotu firmy. Dla przykładu warto tu wspomnieć, że w 2021 roku przychody z rejonu Azji i Pacyfiku (głównie Chiny i Indie) wyniosły 3,9 mld euro.
W znaczącym skoku finansowym firmy pomóc ma jeden ważny element. Carlos Tavares zwrócił uwagę na to, że szczególną rolę w nadchodzących lata będą miały premiery nowych modeli z segmentu premium, które mają przyciągnąć nowych Klientów. Firma szczególnie chce podreperować portfolio marek Alfa Romeo, DS, Lancia i Maseratti. Koncern ma doświadczenie w produkcji tego typu aut, jednak ostatnie lata pokazały pasmo wielu wpadek na tym polu. Szczerze wierzymy w to, że Stellantis wyciągnął lekcję ze swoich porażek i wróci do gry o uznanie tych najbogatszych Klientów. Zarówno włosi jak i francuzi potrafią robić naprawdę bardzo dobre samochody. Nie jest też tajemnicą, że na całym świecie jest masa kierowców, którzy kochają amerykańskie samochody. Takie połączenie może zaowocować wieloma ciekawymi modelami w przyszłości. Na to liczymy.