
Nowe pomysły Unii Europejskiej, czyli jak sprawić, by auta znów były droższe
Unia Europejska przygotowuje regulacje, które mogą mocno namieszać na rynku motoryzacyjnym – i w portfelach kierowców. Komisja Europejska chce, by większa część podzespołów montowanych w samochodach sprzedawanych w UE powstawała w krajach Wspólnoty. Cel? Wzmocnienie europejskiego przemysłu i utrzymanie konkurencyjności wobec Azji oraz Stanów Zjednoczonych.
Pierwsze szczegóły planu pojawiły się już w marcu 2025 r. w dokumencie, który wyznacza kierunki zmian. Bruksela liczy, że nowe przepisy przyciągną inwestorów i sprawią, że na Starym Kontynencie powstaną kolejne fabryki. Ma to zagwarantować miejsca pracy i przygotować kadry do wyzwań związanych z elektromobilnością.
Największy nacisk położono na akumulatory trakcyjne – najdroższy element samochodów elektrycznych, odpowiadający nawet za 40% wartości pojazdu. UE chce, by Europa pozostała liderem w ich produkcji, zamiast uzależniać się od zewnętrznych dostawców – zwłaszcza z Chin. W tym celu zaplanowano inwestycje rzędu 3 mld euro. Unia planuje również rozwój wydobycia surowców na własnym terenie i w krajach partnerskich.
Oczywiście w całym dokumencie nie może zabraknąć nowych obowiązków dla producentów. Plan zakłada, aby w autach sprzedawanych w zamówieniach publicznych i flotach firmowych określona część podzespołów – od baterii po stal – pochodziła z Europy. Dodatkowo Bruksela chce narzucić standardy emisji CO2 fabrykom produkującym części poza granicami UE.
Wszystko wygląda fajnie dla urzędników z Brukseli, ale na wszystkie te rewelacje szybko zareagowało stowarzyszenie ACEA, reprezentujące producentów samochodów w Europie. Organizacja domaga się jasnych i szczegółowych wytycznych – przede wszystkim konkretnych dat i wymagań. ACEA podkreśla, że budowanie konkurencyjnego przemysłu w Europie nie będzie możliwe bez taniej i stabilnej energii czy dobrze przygotowanej kadry. Tymczasem producenci już dziś mierzą się z malejącym popytem na Zachodzie, cłami w USA i trudnościami w walce o rynek z Chińskim konkurentem.
Nie ma wątpliwości, że nowe regulacje mogą przyczynić się do rozwoju przemysłu i technologii w Europie. Problem w tym, że niemal na pewno odbije się to na cenach samochodów. Wątpliwości budzi także skala wyzwania. Europa ma ograniczone zasoby pierwiastków potrzebnych do produkcji baterii. A przecież od 2035 r. na rynku mają pozostać wyłącznie auta zeroemisyjne, a do 2050 r. transport ma ograniczyć emisję CO2 aż o 90% względem dzisiejszego poziomu. Europejską motoryzację czeka trudny sprawdzian. Nadchodzące zmiany mogą na lata zdefiniować rynek samochodów i sposób, w jaki będziemy się poruszać po drogach.