Nowe normy emisji spalin. Motoryzacja spalinowa łapie oddech.
Właśnie poznaliśmy nowe normy emisji spalin dla tradycyjnych silników napędzanych paliwami kopalnymi. Producenci samochodów obawiali się decyzji europejskich włodarzy, ale ostatecznie można powiedzieć, że „wygrali” batalię i zyskali czas na kolejne etapy transformacji. Czemu to takie ważne? Dla koncernów samochodowych to prawdziwe wyzwanie, ponieważ zaostrzenie przepisów dotyczących emisji cząstek stałych, dwutlenku węgla i tlenków azotu, to ogromne wyzwanie dla inżynierii i technologii. Wiąże się to z potężnymi nakładami finansowymi na opracowywanie nowych systemów, by zmieścić się w ustalonych limitach emisji. Przekroczenie ich wiąże się z bardzo wysokimi karami finansowymi. Dla Europejskiej Komisji to jednak walka o to, by w jak najkrótszym czasie uniezależnić Europę od paliw kopalnych i doprowadzić do zeroemisyjności transportu na kontynencie.
Nowa norma emisji spalin – nazwana EURO7, będzie zdecydowanie mniej rygorystyczna niż sądzono, a wartości graniczne pozostały w niej na poziomach EURO6. W zasadzie jedyne poważniejsze zmiany w przepisach dotyczyć mają limitów dla pojazdów z silnikami diesela – chodzi w nich o zaostrzenie rygoru dotyczących emisji tlenków azotu. Jak twierdzą eksperci, są to jednak zmiany, z którymi inżynierowie powinni bez problemu sobie poradzić.
Już od kilku lat trwały szeroko zakrojone dyskusje na temat wprowadzenia normy EURO7 w autach spalinowych. Przeczucia analityków zakładały, że jej wprowadzenie przyczyni się ostatecznie do upadku tradycyjnych napędów spalinowych. Co spowodowało taki radykalny zwrot w planach komisji ? Ta swoje decyzje o zrewidowaniu wstępnych szacunków tłumaczy obecną sytuacją geopolityczną i gospodarczą w Europie. Era taniej energii i paliwa z Rosji dobiegła końca, a koncerny samochodowe i tak ponoszą ogromne koszty w związku z wymuszoną koniecznością transformacji. Sytuacji nie pomaga również stale kurczący się rynek sprzedaży aut. Czynnikiem utrudniającym wprowadzenie EURO7 może być też sama data początku jej obowiązywania. Wstępnie przypada ona na rok 2025. Oznacza to, że żaden koncern i tak nie zdecydowałby się na poniesienie ogromnych nakładów finansowych, dla przepisów które miałby obowiązywać zaledwie przez kilka lat – aż do wprowadzenia absolutnego zakazu sprzedaży aut spalinowych na terenie Unii Europejskiej.
Producenci cieszą się, że Unia Europejska uwzględniła prośby koncernów na złagodzenie norm. Nie wszystkim jednak taki kierunek się spodobał i mocno rozczarowane w tym względzie wydają się być organizacje pro ekologiczne. Stanowczo postulowały one o dalsze zaostrzanie przepisów. Według ich teorii, zyski koncernów motoryzacyjnych wzięły górę nad zdrowiem mieszkańców starego kontynentu. Jak widać, jak to w życiu… nie da dogodzić się każdemu.