Kolejny kaganiec na pijanych kierowców?
Pijany Polak z kółkiem, to dość powszechny widok. Wszelkie statystyki zdają się potwierdzać tę regułę. Tylko w lutym tego roku, policja zatrzymała blisko 6.000 kierowców „pod wpływem”. Czy mamy jakiś pomysł, żeby zatrzymać to szaleństwo? Okazuje się, że pomysły są… a jeden z nich cieszy się szczególnym uznaniem wśród naszego społeczeństwa.
Surowe kary dla pijanych kierowców weszły w zupełnie inny wymiar. Kary finansowe są ogromne. Problemy natury prawnej również nie przewidują taryfy ulgowej dla niesfornych kierowców. Mimo zaostrzenia przepisów, wciąż jednak stanowczo za dużo kierowców porusza się po drogach w stanie upojenia alkoholowego. Poruszany przez nas przed wieloma miesiącami pomysł Unii Europejskiej, zdaje się wracać do dyskusji. Mowa o blokadzie alkoholowej. Jest to urządzenie, które umożliwi fizyczne unieruchomienie silnika pojazdu w przypadku, gdy „wyczuje” podwyższone stężenie alkoholu we krwi kierującego pojazdem. Urządzenie w sposobie działania przypomina nieco immobilizer. Kierowca, aby uruchomić samochód będzie musiał najpierw dmuchnąć w ustnik, a następnie auto odpowie uruchomieniem silnika … lub jego blokadą. Zasada wydaje się być stosunkowo prosta. Co jednak z poparciem takiego rozwiązania wśród samych kierowców ?
Od lipca 2022 roku wszystkie nowe typy pojazdów wprowadzanych na rynek europejski muszą mieć możliwość zamontowania blokady alkoholowej. Póki co słowami kluczowymi są tu „muszą mieć możliwość”. Zaiste, ponieważ wciąż niema zgody wśród Komisji Europejskiej – jaki system mógłby się najlepiej sprawdzić w roli alkoholowego arbitra. Co by to nie było, to należy pamiętać, że nawet najprostszy, ale spełniający standardy alkobloker wiąże się ze znaczącymi kosztami instalacji. Rzecz jasna montowany w nowym aucie wpłynie i tak na nieustannie rosnące ceny pojazdów. Tu jednak poparcie wśród naszej rodzimej społeczności dotyczące takiego rozwiązania okazuje się nad wyraz entuzjastyczne. Blisko 48% Polaków uważa, że blokady alkoholowe staną się skuteczną bronią prewencyjną na śmiałków jeżdżących „na gazie”.
Oczywiście alkoblokery nie wyeliminują całkowicie problemu, ale społeczeństwo zdaje się zauważać, że jest potrzeba skuteczniejszej – bardziej bezpośredniej prewencji i edukacji. To w konsekwencji może przyczynić się do ograniczenia liczby kierowców będących zagrożeniem dla siebie i otoczenia. Ma mieć również pozytywny wpływ na świadomość nas samych i naszej odpowiedzialności społecznej. Brzmi nieźle i choć na efekty przyjdzie nam pewnie jeszcze trochę poczekać, to sytuacja pokazuje, że ciągle temat jest rozwojowy i aktualny.