Fotoradary! Co potrafią i dokąd zmierza technologia. Część I.
W dzisiejszym wpisie znowu poruszymy temat fotoradarów. Zrobimy to jednak zupełnie inaczej niż zdarzało nam się do tej pory. Nie będziemy pisać o statystykach i informacjach, gdzie pojawią się nowe słupki wzdłuż naszych dróg. Dziś przyjrzymy się temu, co potrafią współczesne radary (na polskich drogach) i czy nadal są tylko elementem wspomagającym funkcjonariuszy policji.
Kto nie pamięta naszej rodzimej konstrukcji, która zyskała popularność na całej mapie drogowej Polski? Siermiężny szary słupek z żółtą „budką dla ptaków”. Fotorapid CM, bo tak brzmiała nazwa polskiego radaru przez lata wspomagał funkcjonariuszy policji. Jego skuteczność była (i gdzieniegdzie jeszcze jest) co najmniej dyskusyjna. Jeszcze w czasie wdrażania go do użytku, było wiadomo, że jest mało zaawansowany i niezbyt dokładny. Potrafił mierzyć prędkość nadjeżdżającego samochodu… ale tylko wtedy, kiedy w jego oku znajdował się tylko jeden pojazd. Zdjęcia na których widniały przynajmniej dwa jadące auta trafiały więc od razu do kosza. Wiele razy byliśmy świadkami sytuacji, kiedy radar błysnął flash’em… po czym mandat nie trafił do naszej skrzynki pocztowej. Dziś takie sytuacje zdają się być tylko wesołą pieśnią przeszłości. W tym roku, do gry weszła nowa armia fotoradarów. Mesta Fusion RN i Multaradar CD to nowi zawodnicy w walce z piratami drogowymi. Co potrafią i jak się przygotować na wspólne spotkanie?
Oba urządzenia to prawdziwi egzekutorzy drogowych nieprawidłowości. Przyjmując brutalne nazewnictwo rodem z filmu „Głupi i głupszy”, to ten drugi wydaje się być prymusem w zestawieniu z wysłużonym Fotorapidem CM. Multaradar CD – bo o nim mowa, potrafi mierzyć prędkość jednocześnie na sześciu pasach w zasięgu jego oka. Co ciekawe, dla każdego z pasów można zaadoptować różne limity prędkości. Jakby tego było mało, oczywiście potrafi sobie poradzić z egzekwowaniem prędkości dla pojazdów nadjeżdżających i tych uciekających od fotoradaru. Choć bardzo trudno go przechytrzyć, wciąż to jednak „tylko” fotoradar.
Prawdziwym kilerem wydaje się być jego smukły i wysoki kolega w kształcie słupka. Mesta Fusion RN to francuski produkt, który z powodzeniem mógłby zastąpić niejednego policjanta na drodze. Co ciekawe, w wielu przypadkach będzie on zdecydowanie bardziej skuteczny od człowieka. Zacznijmy od tego, że potrafi mierzyć prędkość, aż na ośmiu pasach ruchu. Skanuje jednocześnie prędkość 32 pojazdów! Jego dodatkowym autem jest to, że potrafi odróżnić samochody osobowe od ciężarowych, co jest bardzo ważne ze względu na częste rozbieżności ograniczeń prędkości dla obu typów pojazdów. Co jeszcze potrafi Mesta Fusion RN? Widzi, kiedy kierowcy jadą poprawnie, a kiedy kombinują szukając skrótów w postaci chodników czy buspasów. Wartym dodania jest fakt, że potrafi egzekwować nieprzepisowe wyprzedzanie z prawej strony jezdni. Mierzy również nieprawidłową odległość między pojazdami zwaną kolokwialnie jazdą na zderzaku. Pamiątkowe zdjęcie za przekroczenie linii ciągłej? A jakże… też zrobi.
Mało? No dobrze, to na koniec informacja klucz… oba fotoradary świetnie działają również w nocy i w trudnych warunkach pogodowych. Jednym słowem, niema siły na nowych stróżów prawa. Jedyna metoda, mogąca uchronić nas przed błyskiem flash’a to przepisowa jazda.
Zapytacie pewnie gdzie takie cuda można spotkać? Tu też nie mamy dla was dobrych wiadomości. Oba fotoradary już trafiają na polskie drogi w ramach programu modernizacji systemu. Ich łączna ilość wynosić będzie 247 sztuk! „Głupszy” czyli Multaradar CD zasili polskie drogi w liczbie docelowej 100 sztuk, natomiast Mest Fusion RN zostanie uruchomiony w liczbie 147 sztuk. Tyle na dziś. Zapraszamy do drugiej części naszego wpisu, już za 2 tygodnie!