Czy w końcu doczekamy się zmian na SKP?
Projekt ustawy ma już blisko 3 lata. Kilka razy przekładana była jego data „premiery”. Czy teraz będzie inaczej? Zobaczymy, ale jedno jest pewne – zmiany na stacjach Kontroli Pojazdów nadchodzą. Niedawno miał miejsce istotny krok legislacyjny, który nieco przybliża wprowadzenie nowego prawa. 3 lutego dokument trafił do rąk Komisji Prawniczej, a stamtąd powędruje jeszcze do Rady Ministrów, by ostatecznie trafić pod obrady sejmu. Cały ten proces ma zakończyć się 1 września 2022 roku, kiedy to nowe prawo ma zacząć obowiązywać. Czy tym razem uda dotrzymać się terminu i o co właściwie chodzi w tych zmianach? O problem, który istnieje u nas od wielu lat. Problem badań technicznych.
Od pewnego czasu coś zaczęło się zmieniać. Na większości Stacji Kontroli Pojazdów przeglądy wydłużyły się, a diagności zaczęli poświęcać badaniu więcej czasu. Patologie w tej materii jednak pozostały, bo w Polsce średnio 1 na 42 samochody nie dostaje pozwolenia na dalszą jazdę. Dla porównania w Niemczech jest to 1 na … 6 samochodów. Ministerstwo Infrastruktury nie poddaje się i wciąż szuka sposobów na walkę z plagą niebezpiecznych samochodów, które wciąż dostają pozwolenie na dalszą jazdę po publicznych drogach.
Podwójna stawka dla spóźnialskich, to pierwszy krok do poprawy jakości aut poruszających się po Polskich drogach. Przyjęło się, że stan bezpieczeństwa, w dużej mierze zależy od stanu technicznego aut. W myśl za tym, już od 1 stycznia obowiązuje mandat wysokości 1 500 zł za brak aktualnego badania technicznego. MI chce dodatkowo, żeby badanie techniczne przeprowadzane dla spóźnialskich było 2x droższe od systemowej opłaty. Nowe przepisy mają też wydłużyć czas obowiązującego badania na rok od daty wbitej w dowodzie rejestracyjnym, a nie tak jak jest teraz – od daty badania technicznego. Jako właściciel Stacji Kontroli Pojazdów uważamy, że to bardzo dobre rozwiązanie. Ma to zapobiec kolejkom na SKP w myśl zasady, żeby wykonywać badanie na ostatnią chwilę, celem maksymalnego „wydłużenia” jego ważności.
Nowością w przepisach jest to, że można będzie odwoływać się od decyzji diagnosty. Oznacza to tyle, że właściciel kontrolowanego pojazdu, będzie mógł wystąpić do dyrektora Transportowego Dozoru Technicznego z wnioskiem o reasumpcję badania technicznego. Wszystko to miałoby być możliwe w ciągu 2 dni od wizyty na SKP. Po pozytywnym rozpatrzeniu wniosku (te mają być rozpatrywane w trybie ekspresowym), na stacji pojawi się pracownik TDT, który będzie kontrolował ponownie badany samochód i przy tym oceniał pracę diagnosty. W praktyce, choć wydaje się to dobrym przepisem, to będzie stwarzać napięcie w środowisku samych diagnostów i może mieć znaczący wpływ na ich decyzje.
Wreszcie ostatnia kwestia, która ma zostać wprowadzona, to zdjęcia pojazdu, które mają być archiwizowane do 5 lat wstecz. Podczas badania technicznego każdy pojazd będzie fotografowany w taki sposób, aby przedstawiał całą bryłę pojazdu z dwóch przekątnych. Od przodu i od tyłu. Fotografowany ma być również sam licznik, tj. drogomierz. Co ma na celu, taka operacja? Auta z rażącymi uchybieniami widocznymi „gołym okiem”, mają być od razu odprawiane „z kwitkiem”. Inną kwestią jest to, że nowa procedura ma być odpowiedzią, na zaoczne przeglądy okresowe, które w niektórych miejscach ciągle są praktykowane i wydawane bez obecności pojazdu na stanowisku diagnostycznym.
Wymienione wyżej zmiany, mają być sztandarem nowych przepisów i ich celem jest poprawa stanu technicznego aut zarejestrowanych w Polsce. Niewątpliwie patrząc na statystyki, kierunek zmian wydaje się być słuszny. Nic jednak nie wiemy o kosztach wprowadzenia takich zmian. Stawka urzędowa za wykonanie badania technicznego pozostaje niezmienna od wielu lat, a stacje diagnostyczne bezskutecznie proszą ustawodawcę o zmiany w opłatach. Póki co nic o tym nie wiadomo, jednak nowe przepisy wymuszą po raz kolejny wydłużenie pracy diagnosty i zakres jego obowiązków. W przypadku zlekceważenia apelu diagnostów, może pojawić się wielkie rozczarowanie w branży.